Život s Bohem

W Bożym cyklu hydrologicznym

By 11 února, 2023 No Comments

Iz 55,8-13

Moje myśli nie są waszymi myślami, a wasze drogi nie są moimi drogami – wyrocznia Pana. Bo jak niebo góruje nad ziemią, tak drogi moje górują nad waszymi, a moje myśli nad waszymi myślami! Jak pada deszcz i śnieg z nieba, i tam nie powraca, dopóki nie nawodni ziemi, nie uczyni jej urodzajną i nie zapewni wzrostu jej plonów, aby dała ziarno dla siewcy i chleb na pokarm, tak samo jest z moim słowem. Wychodzi ono z ust moich, nie po to, by wrócić do Mnie bezowocnie, lecz aby wypełnić moją wolę i spełnić to, z czym je posłałem. Tak! Wyjdziecie z weselem i przyprowadzą was w pokoju. Góry i wzgórza będą przed wami wykrzykiwać z radości, a wszystkie drzewa polne będą was oklaskiwać. Zamiast cierni wyrosną cyprysy, zamiast pokrzyw będą rosnąć mirty. To właśnie będzie świadczyć o Panu jako znak wieczny i niezniszczalny.

Nie wiem czy też tak macie, kochani, że pewne fragmenty Biblii najchętniej cytujecie i najlepiej wam brzmią w najbliższym i najbardziej znanym przekładzie… Mnie właśnie tak przepięknie rozbrzmiewa w uszach ten przeczytany przed chwilą fragment – jednak w tłumaczeniu Biblii Warszawskiej. Jest najbardziej płynny z tych przekładów, które przygotowując się na dzisiejsze kazanie porównywałem; najbardziej poetycki i pewnie na pamięć najłatwiej jest się go nauczyć. Tak jak w nocy w czasie snu gra mi czasami fajna muzyka – tak działa i to Słowo: „Bo z radością wyjdziecie i w pokoju zostaniecie przyprowadzeni. Góry i pagórki wybuchną przed wami okrzykami radości, a wszystkie drzewa polne będą klaskać w dłonie. Zamiast głogu wyrośnie cyprys, zamiast pokrzywy wyrośnie mirt”… Tłumacz był niewątpliwie uzdolniony poetycko i pewnie muzycznie, w języku polskim brzmienie tego pasażu jest najpiękniejsze. A jednak przeczytałem przed chwilą przekład inny.

Kiedy czytaliśmy Słowo Boże w poniedziałek na „akčním výboru”, widzieliśmy jak te same słowa Pisma różni tłumacze przekładają odmiennie. I niekiedy coś jest mniej płynne i poetyckie, ale dokładniejsze albo też do danego człowieka przemówi głębiej. I choć wszystkie polskie czytania mamy od pewnego czasu na naszych nabożeństwach z najnowszego tłumaczenia Biblii Ekumenicznej (podobnie jak czeskie z czeskiej Biblii Ekumenicznej), to jednak dziś czytaliśmy nasz tekst z przekładu biblistów Towarzystwa Świętego Pawła, tzw. Biblii Paulistów. Tłumacze chcieli, by ich tekst „charakteryzował się językiem współczesnym, dostosowanym do aparatu pojęciowego współczesnego czytelnika. Starano się go uwolnić od form zawiłych i archaicznych, przy zachowaniu wierności wobec oryginału”. A ponieważ wydano go w roku 2008, więc brzmi stosunkowo świeżo. Ale przede wszystkim najlepiej w nim widać to, o czym w naszym fragmencie jest mowa oraz to, dlaczego w czasie przedpostnym jest tekstem kazalnym.

Zmierzamy wraz z Jezusem do Jerozolimy, by wydarzyło się tam to, co najważniejsze dla ludzkości: Syn Boży a zarazem Syn Człowieczy złoży tam ofiarę, dzięki której człowiek będzie mógł stanąć w obliczu sądu świętego Boga. Przeleje tam krew, która będzie mogła człowieka obmyć z grzechu i wybielić jego splugawione szaty. W Czasie Pasyjnym Słowo Boże będzie nas prowadziło coraz bliżej krzyża; już teraz jednak nas do tego przygotowuje i wyjaśnia. Podobnie jak Jezus, kiedy zaczął mówić uczniom o tym, co ma się stać i po co tak naprawdę przyszedł – mniej więcej od przemienienia na Górze Tabor (pamiętamy; od wtedy ewangeliści świadczą, że mówił uczniom o krzyżu) – oni tak naprawdę kompletnie nie potrafili tych słów zrozumieć. Może tak, jak czasami nie może dotrzeć do człowieka, że ktoś bliski umiera. Niektórzy mieli też w ogóle inny obraz tego, jak będzie funkcjonowało królowanie Mesjasza, którym jak wierzyli, był ich Nauczyciel.

Aż by się chciało powiedzieć słowami dzisiejszego tekstu: Bo moje myśli nie są waszymi myślami, a wasze drogi nie są moimi drogami”. Podobnie, choć jeszcze mocniej mówi to Jezus Piotrowi, kiedy ten Mistrza napomina, że krzyż na Niego nie przyjdzie: „Idź precz, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, tylko o tym, co ludzkie”. Myślisz po ludzku, nie po Bożemu. O tak, tak – my zazwyczaj przyjmujemy te słowa z Izajasza jako słodką obietnicę: że my widzimy czarno, a Pan Bóg widzi więcej i dalej. Jasne, to w stu procentach prawda i wyjęte z kontekstu tak te słowa pewnie możemy odczytywać, i nie ma w tym nic złego. Coś w stylu wiersza, który mi ostatnio ksiądz Ondřej posłał: „Pan Bóg ci nigdy nie pokaże całej mapy, tylko wskaże, jaki ma być twój najbliższy krok”. OK. Boże myślenie jest Jego myśleniem, Tego który nas stworzył i wymyślił, więc musi nasz tok myślowy i sposób postrzegania przewyższać. Tylko że tutaj, w kontekście całego fragmentu, bliżej jest temu wersetowi „Bo moje myśli nie są waszymi myślami” owemu skarceniu Piotra. Zaraz zobaczycie, dlaczego.

Wyjdźmy od obrazu, którego Bóg używa w tekście podyktowanym prorokowi. (Nawiasem mówiąc, gdybyśmy chcieli się odwołać do osiągnięć nauki, powiedzielibyśmy że to końcówka tak zwanej drugiej Księgi Izajasza i od dalszego rozdziału 56. rozpoczyna się księga trzecia.) Deszcz i śnieg – co to takiego? Powiecie: opady atmosferyczne. Jak powstają? W wyniku cyrkulacji atmosferycznej. Aby mógł powstać deszcz lub śnieg, najpierw muszą wytworzyć się odpowiednie ilości chmur. Proces rozpoczyna się od parowania wody z powierzchni Ziemi. Wraz z ciepłym powietrzem w atmosferze unosi się para wodna, która w wyniku spadku temperatury wraz z wysokością ulega kondensacji, skraplając się lub krystalizując. W pierwszym wypadku spadnie jako deszcz, jeżeli przyjmie postać kryształków czyli formę stałą, będziemy mieli śnieg. To znaczy, że nasz tekst dokładnie o tym procesie mówi. Nawiasem mówiąc za odkrywcę” nowoczesnej teorii cyklu hydrologicznego uznawany jest francuz Bernard Palissy, który opisał proces około roku 1580. Co wcześniej na temat obiegu wody w przyrodzie wiedziano, nie udało mi się na szybko doszukać, ale z pewnością już starożytni na ten temat wiedzieli wiele. I pewnie nasz fragment musiał być dla odbiorców dobrze zrozumiały, skoro obraz owego obiegu wody użyty został jako metafora.

Czego ona dotyczy? Wiersz 11.: dotyczy Słowa, które Bóg wypowiada. Jezus też mówił o tym Słowie Bożym, kiedy wyjaśniał obraz ziarna i czworakiej roli – dlatego żeśmy to dziś czytali. Słowo Boże – słowo, które Bóg wypowiada, czyli to zawarte w Jego świętym Piśmie… Ale u Izajasza wszystkie rozdziały poprzedzające nasz tekst mówiły w sposób proroczy o Tym, który przyjdzie jako Sługa Pański. Mówią w sposób tak wyraźny o Chrystusie, że aż trudno uwierzyć, by było możliwe tak precyzyjne przepowiedzenie tego, co nastąpi. Mamy tam wszystkie słynne rozdziały od 42., które wystarczy brać i czytać w Czasie Pasyjnym, a obraz męki i śmierci Chrystusa mamy pełny! A kto został nazwany Słowem, już od samego początku Ewangelii Jana? Właśnie On, Jezus Chrystus, jest wcielonym Słowem Boga. Jest Słowem Jego zbawienia i miłości do człowieka. On jest ostatnim Słowem, choć powinien tym ostatnim być wyrok, jaki każdy grzesznik miałby na podsumowanie swojego wypaczonego życia usłyszeć. Wiersze 3. i 4. naszego rozdziału mówią wprost o potomku Dawida, o przysiędze którą Bóg się zobowiązał; czytamy o tym w 2. Księdze Samuelowej: Ja wzbudzę ci potomka po tobie, który wyjdzie z twego łona (…) i utwierdzę tron królestwa jego na wieki. Ja będę mu ojcem, a on będzie mi synem. (…) I trwać będzie twój dom i twoje królestwo na wieki przede mną” (2 Sm 7,12–16). A w przez nas dziś czytanym rozdziale z Izajasza jest nawet mowa o tym, iż Jego dzieło będzie powszechne, będzie dotyczyło narodów, których Dawid czy jego potomkowie nie znali; że wszyscy przyjdą ze względu na Boga Jahwe, na Jego dzieło i chwałę, którą obdarzy swojego Wysłannika, Tego który przyjdzie. I na pewno kiedy uczniowie słyszeli, jak w synagodze odczytywano tę księgę, powinno być dla nich jasne, o kim mowa. Tylko, że nie było. Nie umieli pojąć, nawet kiedy Jezus mówił im wprost o swoim dziele, które ma do wykonania.

Tak jak deszcz i śnieg nie wrócą z powrotem do nieba, zanim nie wykonają tego, po co zostały zesłane na ziemię, tak samo Słowo – Syn Boży Jezus Chrystus – nie wróci z powrotem do nieba, zanim nie dokona swego dzieła. Tak – początek ostatniego wiersza z tej księgi – wyjdziecie z weselem i przyprowadzą was w pokoju”, ale „między tym”, pomiędzy przyjściem w ciele a powrotem do chwały, to wcielone Słowo Boga musi dokonać na krzyżu swego dzieła. Musi stać się to wszystko, co opisane było z detalami w poprzednich rozdziałach Izajasza, gdzie można przeczytać o męce i cierpieniach oraz o sensie tejże ofiary. To będzie okrutne. Wykupieni zostaliśmy najdrożej jak tylko było można. To nie jest jakaś tania łaska czy tania ofiara. A w końcu dosłownie spełni się ten obraz Słowa jako kropli wody, która przenika do ziemi, do jej głębi. Już ostatnio o tym mówiliśmy. Chrystus w ciągu owych trzech dni po śmierci a przed zmartwychwstaniem zstąpił do otchłani – jak wyznaje Kościół w Wyznaniu Apostolskim, na podstawie Pisma Świętego – by i tym „w ziemi spoczywającym”, by i umarłym którzy przed Nim nie mogli wcześniej słyszeć o zbawieniu, zwiastować ewangelię. Kiedy jednak powraca do chwały (tu „wychodzi” dokładność użytego przekładu): „Zamiast cierni wyrosną cyprysy, zamiast pokrzyw będą rosnąć mirty. To właśnie będzie świadczyć o Jahwe jako znak wieczny i niezniszczalny”. Zamiast tego, co kłuje jako korona cierniowa, zamiast bólu i wypalenia, wycieńczenia – znamiona chwały. Bo wykonał, dokonał swego dzieła. „Wykonało się”. Dla mojego i twojego życia, ratunku i zbawienia.

Tylko teraz jeszcze mały szczególik – ta liczba mnoga: „Bo z radością wyjdziecie i w pokoju zostaniecie przyprowadzeni” (BW). Czyżby to i do nas Pan mówił? Kiedy tłumaczył zasiew ziarna na roli, też to tam padło: „Tymi na drodze są ci…”, „Tymi na opoce są ci, którzy…” – jak gdyby to uczniowie byli owym ziarnem. Jakbyśmy to my byli też tym przez Boga wypowiadanym słowem. W naszym tekście też jest to wyraźne. To także zadanie dla nas, bo jak powiedział ktoś mądry, a jakiś czas temu pięknie przypomniała o tym nasza siostra Marylka: Ludzie obok nas często nie usłyszą innej ewangelii niż ta, którą pokazuje życie wierzących. Nie przeczytają sami od siebie, nie byli nauczeni – skąd mieliby znać i wiedzieć? A nawet gdyby kiedyś coś słyszeli czy czytali – potrzebują tego impulsu, by Bóg przez swego Ducha użył czyjejś postawy życia, czyjegoś przykładu. To uczniowie „rozsiani” za sprawą prześladowań zanosili ewangelię na krańce świata. To przez nas „rozsianych” nieraz pośród ucisków – bynajmniej nie w komforcie i na drodze sukcesu – może Boże Słowo docierać do ludzi, pośród których żyjemy. Do tych niewierzących wokół nas, a może do tych niedowierzających i potrzebujących umocnienia w naszym domu, najbliższej rodzinie, wśród rozproszonych naszych zborowników, między znajomymi… Czy to nie jest pole misyjne? Czy misja zawsze ma wyglądać tak, że głosić ewangelię będziemy „tym, których nie znamy”? Trochę w innym kontekście zostały te słowa użyte. A może za mało „znamy”, za mało poświęcamy uwagi tym, których mamy obok siebie? Im świadczyć jest najtrudniej. Łatwo robić za „gieroja” także w sprawach ducha i pouczać ludzi „z zewnątrz”, którzy nic o naszych błędach i słabościach nie wiedzą. Ale właśnie tam, gdzie jesteśmy, Pan chce nas używać jako swego słowa, jako „nośniki” tego światła, tej Jego prawdy i wyrazu miłości. Choć to nie musi być łatwe. Tak jak bynajmniej łatwym nie było u Jezusa wykonanie Jego zadania. Ale skoro „spadłeś” jako deszcz lub śnieg (bo każdy jest inny) na dane miejsce w życiu i świecie – to Pan ma w tym miejscu dla ciebie swój plan i zadania. Możesz być i ty Jego słowem, poprzez które do kogoś przemówi.

Wyjdźmy z tą radosną wieścią i żyjmy nią. Niech „góry i pagórki wybuchną przed nami okrzykami radości, a wszystkie drzewa polne będą klaskać w dłonie. [Niechaj] zamiast głogu wyrośnie cyprys, zamiast pokrzywy wyrośnie mirt. I będzie to dla Pana chlubą, znakiem wiecznym, który nie zniszczeje”. Nie wiem jak wy, ale ja przyjmuję te wersety jako obietnicę. Dla naszego zboru. Dla ciebie i dla mnie. Choć nie tę słodką, która by mówiła, że będzie tylko łatwo – jednak o tyle bardziej prawdziwą. Mamy Słowo od Pana, które zmienia życie. Niechaj przemienia i naszą rzeczywistość, tam gdzie jesteśmy!

jak

jak