Ef 2,4-10

Ale Bóg, który jest bogaty w miłosierdzie, dla wielkiej miłości swojej, którą nas umiłował, i nas, którzy umarliśmy przez upadki, ożywił wraz z Chrystusem – łaską zbawieni jesteście – i wraz z nim wzbudził, i wraz z nim posadził w okręgach niebieskich w Chrystusie Jezusie, aby okazać w przyszłych wiekach nadzwyczajne bogactwo łaski swojej w dobroci wobec nas w Chrystusie Jezusie. Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar; nie z uczynków, aby się kto nie chlubił. Jego bowiem dziełem jesteśmy, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków, do których przeznaczył nas Bóg, abyśmy w nich chodzili.

Byłem w piątek w Warszawie. Nagrywałem wywiad do radia z Leonem Paduchem, perkusistą znanego polskiego zespołu Elektryczne Gitary, a przed czterdziestu laty współzałożycielem zespołu chrześcijańskiego Grupa Mojego Brata. Leon jest starszym – po naszemu byśmy powiedzieli: prezbiterem – w swojej wspólnocie zborowej. I kedy tak przez chwilę rozmawialiśmy po nagraniu o tym jak Bóg działa, jak jest wielki i jak fantastyczne jest życie z Nim, Leon zaczął w pewnym momencie mówić też o tym, jak przeciwnik działa w ludziach starając się za wszelką cenę zniszczyć dzieło Bożej miłości. I po kolei wymieniał X dziedzin, w których diabeł atakuje i przeszkadza: wśród muzyków, w pracy z dziećmi, poprzez przeszkody urzędowe – a nawet wśród starszych zboru, najbliższych współpracowników, tych którzy powinni świecić przykładem. Byle zdeprecjonować, pozbawić znaczenia i mocy to, co Pan Bóg chce przez nas robić dobrego – poprzez wskazanie na to złe, którego źródłem przecież jest sam ojciec kłamstwa.

Czemu o tym mówię? Bo to jest doświadczenie każdego Kościoła i każdego zboru, ba, każdego pojedynczego człowieka. Tam, gdzie Pan Bóg rozpoczyna coś wspaniałego i chce ratować ludzi, dawać im pełnowartościowe życie, żeby mogli się nim cieszyć, szatan podważa wszystko, rozdziela, niszczy, burzy i rozrzuca. Z tym, że Bóg nawet przez to „porozrzucanie” potrafi działać i nadal budować swoją sprawę – najlepszym przykładem jest prześladowanie pierwszych chrześcijan: kiedy musieli uciekać przed prześladowaniami na emigrację, Bóg i tam ich używał, by ludzie w całym szerokim świecie poznali ewangelię i mogli być zbawieni.

Mamy dziś przed sobą List do Efezjan. Kiedyś już dokładniej o tym mówiliśmy, że prawdopodobnie pierwotnie ten list skierowany był do jakiegoś innego zboru w Azji Mniejszej; snuliśmy wówczas przypuszczenia, że mogło chodzić o list do Laodycei, której to nazwę Bóg dosłownie „wypluł” ze swoich ust, wymazał z tytułu w swoim Słowie, ponieważ chrześcijanie w niej mieszkający nie byli ani zimni ani gorący, jak o tym czytamy w apokalipsie Jana czyli księdze Objawienia… Obojętnie jak by było, w tej ostatniej księdze Biblii w każdym słowie do poszczególnych zborów Azji Mniejszej znajdujemy ślad tego, jak przeciwnik atakuje i stara się zdeprecjonować Boże dzieło, umniejszyć i zdegradować to, co dobrego robi Bóg poprzez chrześcijan. Nawet gdyby rzeczywiście ten nasz list, który dziś czytamy, był napisany do samego Efezu – no to temu zborowi zmartwychwstały Chrystus zarzuca, że porzucił pierwszą swoją miłość! Jakże z tym współgrają dziś przeczytane wersety: „Bóg bogaty w miłosierdzie, dla wielkiej MIŁOŚCI swojej, którą nas UMIŁOWAŁ, i nas ożywił z Chrystusem”…

Bóg wszystko dla nas wykonał. Dzieło Jego zbawienia nie jest jakąkolwiek naszą zasługą ani naszym dziełem. Dlatego chociaż przeciwnik atakuje, jak atakował samego Syna Bożego – i to nawet używając do tego celu Słowa Bożego wyrwanego z kontekstu – my nie powinniśmy koncentrować się na przeciwniku (o, on by tego chciał!), ale na łasce i działaniu naszego Boga. To On przecież – by użyć słów często stosowanych w Starym Testamencie – walczy za nas. To On walczy nie tylko „po naszej stronie”, ale dosłownie ZAMIAST nas, bo my sami bylibyśmy skazani na niepowodzenie. Kiedy Pan Bóg rozprawia się z przeciwnikiem goniącym Izraelitów po wyjściu z Egiptu, słyszymy: Egipcjan już nigdy więcej nie ujrzycie! Pan Bóg już to załatwił. On już wszystko dla nas uczynił na krzyżu, a potem poprzez zmartwychwstanie Chrystusa, dlatego naszym zadaniem nie jest koncentrowanie się na przeciwniku, na cierpieniach, na trudnościach, na tym, że nas mało albo nie mamy siły, że to albo że tamto – ale naszym zadaniem jest radowanie się z Jego zbawienia, patrzenie wzwyż, do przodu, bo to co najlepszego Bóg ma dla nas, jest dopiero przed nami! Wiecie, ja nawet nie lubię wypowiadać rzeczownika czy imienia „diabeł” albo „szatan”, w ogóle o nim mówić, bo my nie na przeciwniku, ale na naszym Panu mamy się koncentrować. I o tym też jest to dzisiejsze słowo. Zaraz wam pokażę, co odkryłem, na nowo je czytając.

Bóg „… nas, którzy umarliśmy (…), ożywił wraz z Chrystusem – łaską zbawieni jesteście – i wraz z nim wzbudził, i wraz z nim posadził w okręgach niebieskich w Chrystusie Jezusie, aby okazać w przyszłych wiekach nadzwyczajne bogactwo łaski swojej w dobroci wobec nas w Chrystusie Jezusie”. Dosłownie: „nas, będących martwymi DLA upadków, przewinień, wykroczeń” – to nawiązanie do wiersza 1., gdzie również czytamy: „… was, będących martwymi DLA upadków i grzechów waszych, w których niegdyś postępowaliście według zasad tego świata, posłuszni duchowemu władcy, działającemu w synach buntu, wśród których i my wszyscy kiedyś ulegaliśmy pożądaniom naszego ciała, spełniając wolę ciała i umysłu, i z natury byliśmy dziećmi gniewu” (w. 1-3). To rozumiemy. ALE istnieją dwie różne interpretacje: martwi Z POWODU upadków, występków i grzechu albo martwi DLA upadków, występków i grzechu. Tam w oryginale użyty został celownik (po czesku dativ): MARTWI GRZECHOWI, martwi występkom, upadkom. Tylko tyle. V češtině mluvnický pád, ptáme se: komu, čemu. Po polsku przypadek deklinacji, odpowiada na pytania: komu, czemu. Podobnie. Ale jak coś takiego przełożyć ze starożytnej greki?

Pierwsza wersja, która się nasuwa, i według której tłumaczy większość biblijnych używanych przez nas przekładów, to: MARTWI Z POWODU GRZECHU. Bo to takie logiczne. Przez wasz grzech, z jego powodu postępowaliście według modły tego świata. Was, martwych z powodu grzechu, Bóg uczynił żywymi przez Chrystusa; co więcej – nie tylko to, ale wraz z Nim was wespół wskrzesił i wespół posadził na niebieskim tronie! Czyli nie tylko przywrócenie życia w Chrystusie jest naszym udziałem – my już teraz możemy za autorem biblijnym powiedzieć, że wniebowstąpienie i chwała królewska należna Chrystusowi jest nasza. Aż się boimy to powiedzieć, czyż to nie zbyt wielkie słowa – w stosunku do nas, którzy ciągle poddawani bywamy próbom, cierpieniom, upadkom, podziałom; temu wszystkiemu, czym nas przeciwnik chce pogrążyć? Czytałem pewien komentarz do tego fragmentu, autorstwa rzymskokatolickiej teolożki – i ona tam porównuje ten fragment z treściami Listu do Rzymian. I pyta: jak to możliwe, że tu już zbawieni są od razu „posadzeni w chwale”, a w Liście do Rzymian u tego samego Pawła muszą intensywnie „umierać dla grzechu”, umierać w chrzcie, Chrzest Święty jest synonimem śmierci. Potem Luter będzie podkreślał konieczność codziennego umierania dla grzechu, nieustannego nawracania się. Dlaczego w tym fragmencie Pisma, który dziś czytamy, wszystko dzieje się tak lekko, łatwo, ot tak…? A może to pisał inny autor, nie Paweł, tylko jakiś jego uczeń – zastanawiają się potem naukowcy.

O, nie, to nie żaden automatyzm. Ja myślę, że wyjaśnienie skrywa się właśnie w tym wspomnianym celowniku. Wbrew temu, jak zazwyczaj tłumaczy się te słowa „martwi grzechowi” jako „martwi Z POWODU grzechu”, składnia zdania sugeruje, iż nie tędy droga! Występujący w oryginale celownik (czyli dativus) to nie dativus causae czyli celownik przyczynowy „z powodu” lecz dativus incommodi – celownik wyrażający czyjąś niekorzyść: martwi grzechowi tzn. martwi dla grzechu, już mu nie podlegający. I właściwie, kiedy porównywałem przekłady, z których najczęściej my czytamy, to jedynie Czeski Przekład Ekumeniczny to uwzględnia: „mrtvi PRO své viny a hříchy“, „mrtvi PRO své hříchy“. Nie „KVŮLI hříchům“, z ich powodu, ale martwi DLA nich.

Tak więc żaden automatyzm. Żadne dotknięcie czarodziejską różdżką – i już jesteś zbawiony, „z papuciami w niebie”. W Chrystusie jesteśmy umarli dla grzechu. Tylko dzięki temu, że On umarł za nas – my, którzy to przyjmujemy i tego się wiarą trzymamy, mamy dzięki Jego łasce ten przywilej, że też stajemy się martwymi dla naszych grzechów, upadków i pułapek szatańskich. Kiedy na Jego krzyż będziemy spoglądać, kiedy tylko na Nim będziemy się koncentrować, na Jego mocy, a nie na własnych zdolnościach czynienia dobrze spolegać. O tym przecież mówią potem te znane wiersze 8-10: „Łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar; nie z uczynków, aby się kto nie chlubił”. W pewnym uproszczeniu mawia się trochę „z przymróżeniem oka”, że na tym polega ów dialog pomiędzy luteraninem, a rzymskim katolikiem. Luteranin mówi: tylko z łaski przez wiarę, nie żeby ktoś się chlubił sam z siebie, żadne dobre uczynki – a katolik doczyta kolejny wiersz: „Ale Jego dziełem jesteśmy, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych uczynków, do których przeznaczył nas Bóg, abyśmy w nich chodzili”. I jeden i drugi się zgodzi, że tym, który to powoduje, jest sam Bóg. To nie nasza zasługa, nie nasze dzieło. Pewnie dlatego tak to Paweł podkreśla, że przedtem mówi, iż już jesteśmy martwi dla grzechu, już z martwych wzbudzeni i posadzeni na tronie wespół z Chrystusem.

Myślę, że to jest ta perspektywa, która nam może być pomocna, kiedy atakuje przeciwnik. Dokładnie o tym pisze Luter w Dużym Katechizmie: „… Abyśmy, gdy nam dolegają nasze grzechy i sumienie, wzmacniali i pocieszali się (…) mówiąc: Jestem przecież ochrzczony; jeżeli zaś jestem ochrzczony, mam też obietnicę, że będę zbawiony i mieć będę na duszy i na ciele życie wieczne”. Jestem martwy dla grzechu, bo należę do Chrystusa, który moje upadki, winy i grzechy przybił do krzyża! Stary człowiek został utopiony, a powstał z wody chrztu człowiek nowy, według Bożej myśli. Tego chcę się trzymać i niech mnie nikt nie zwodzi, bo ja już inaczej nie chcę. Jak mi przedwczoraj powiedział Leon: „Bóg jest, Bóg działa i jest naprawdę dobry. I ja po tych 50 latach z Nim (nawrócił się w wieku 17 lat – przyp. red.) nie żałuję tej decyzji pójścia za Nim. Życie z Nim jest czymś wielkim i wspaniałym, bo wiem, że On mnie kocha”.

Gdy w nas przeciwnik wyceluje i będzie strzelał, my patrzmy na Jezusa i wiedzmy, że to On sam celuje w naszego wroga tym celownikiem swego Słowa: MARTWI DLA GRZECHU, ożywieni i wraz ze Mną zmartwychwstali do chwały. Bogu niech będą dzięki!

jak

jak